SZAROGRÓD

twierdza na Podolu – historia, ludzie, zabytki i teraźniejszość

Strona
główna

Historia
miasta

Zabytki

Stary
cmentarz

Parafia
Św. Floriana

Przydatne
informacje

Linki do
innych stron

Kontakt








Aleksander Józef Rolle (dr. Antoni J.) urodził się ok. 1830 roku w Henrykowie (Henrykówce) w pobliżu Szarogrodu. Jego prace historyczne cytowane są przez wiele źródeł i stanowią swoistą biblię dziejów Podola. Poniżej przytaczam rozdział dotyczący Szarogrodu wg. tomu III księgi o zameczkach podolskich na kresach multańskich.

Kniaża Luka, następnie dobra Karczmarzowskie jako własność biskupów kamienieckich. Kanclerz Zamojski nowy ich właściciel. Założenie Szarogrodu. Napad Kozaków na miasteczko w 1595 r. Kościół św. Florjana.

Licha mieścina, z śladami zamku przerobionego obecnie na mieszkanie, a wzniesionego na skalistem urwisku ledwie sączącego się ruczaju, zawdzięcza swój początek kresowemu położeniu. Świetność, chwała, smutki i radości dziejowe, przegrzmiały już nad tą kupą gruzów, zaludnionych obecnie brudnem źydowstwem.... Dziś tu step bezleśny, a dawniej puszcza dzika i tajemnicza nad rzeczułką się rozścielała, ludzie ją trzebili z zawziętością długie wieki, to też obecnie, jakby za karę żadne drzewo tych kamieni nie zdobi, upał południowy wśród skwarnego lata daje przedsmak podzwrotnikowej okolicy, a twarze izraelitów o wschodnich konturach jeszcze bardziej przyczyniają się do złudzenia.
Włość Szarogrodzka składała się głównie z dwóch części: jednej pobiskupiej, ustąpionej przez Marcina Białobrzeskiego biskupa kamienieckiego Janowi Zamojskiemu, drugiej nadanej temuż Zamojskiemu przez Stefana Batorego, jako pustkowie niezaludnione, posiadające wszakże wszelkie warunki szybkiej sprzyjające kolonizacyi. Pierwsza połać — biskupia, ma swoją przeszłość, swoją historyę jeszcze przed zlaniem się z drugą, ta zaś nabiera wziętości później, już jako dziedzictwo Zamojskich.
Dzieje więc tej pierwszej, w kilku słowach zamknijmy. W końcu XIV. wieku nad Podolem stał W. książę litewski, Witołd, „składał hołd Jagiełłę, jak mówią ówczesne kroniki, za to był u siebie samowładnym panem: rozdawał puste uroczyska, budował grody, karcił zbuntowanych, słowem karał i nagradzał wedle zasługi. W tym to czasie poczynającej się pierwszej kolonizacyi na nizinach Podola, świeżo z niewoli tatarskiej wyswobodzonego, osiadali Polacy, Litwini, Ruś, dzieląc się ziemią nieskąpo, bo jej podostatkiem było. Otóż spory obszar lasu, kędy się dziś Karczmarzów rozsiadł, dostał Wasyl Karaczewski, wierny sługa książęcy, z warunkiem, by na mokrym korzeniu, to jest po wycięciu drzewa, założył osadę Kniażą Luką nazwaną. Przywilej ten Witołdów wydany w 1383 roku w Płocku, przechowywał się w archiwum szarogrodzkiem, obecnie jest własnością zakładu naukowego Ossolińskich, pisany na cytrynowo-żółtawym pargaminie po rusku, w przekładzie brzmi jak następuje: „Z łaski boskiej, my Wielki Książę Witołd wiadomo czynimy każdemu dobremu, kto kiedy na ten list popatrzy, żeśmy dopuścili założyć wieś Kniażą Lukę na mokrym korzeniu, w Podolskiej ziemi, w Kamienieckim powiecie, między rzekami Moraszkami, do brzegu Moraszki Senkowskiej, z lasem, który zowią Stryjów Róg i Kukulikowemi laskami, aż dotąd gdzie wpada Moraszka Senkowska w Morachwę Wielką, Wasilowi Karaczewskiemu, słudze naszemu; a daliśmy jemu ze wszystkiemi lasami, z dąbrowami, z polami, z sianożęciami, z łąkami, ze wszystkiemi pożytkami, jemu i dzieciom jego, wszystkim jego potomkom, na wieki wieków; tośmy zrobili z panami radami naszymi za jego wierne posługi; a dla lepszej wiadomości pieczęć naszą kazaliśmy zawiesić. Pisań list w Połocku roku od narodzenia Chrystusa 1383, miesiąca maja 5 dnia.
Snać jednak Karaczewski nie dotrzymał obietnicy, a raczej nie uczynił zadość zobowiązaniom, puszcza bowiem puszczą pozostała, z tą wszakże różnicą, że nazwaną ją Karaczowem. Z biegiem czasu, około 1500 r., Jakób Holeniszczowicz, posiadacz tego uroczyska, swoje dziedzictwo przekazuje w spadku p. Mykicie wnukowi rodzaju swojego1): „Jakób Holeniszczowicz zapisuję Imię (majętność — imienie) swoje Karaczowę p. Mykicie wnukowi rodzaju swojego w dziesięciu kopach szerokich pieniądzach, i jeżeli znajdzie się do tego imienia (posiadłości) który dziedzic, w ten czas niech da p. Mykicie dziesięć kóp pieniędzy, a jakom ten list pisał, był przy tym p. Iwaszko Bohdanowicz, i p. Symno Da-nowicz, i syn jego Izaak, a p. Teodor Zabokrzycki, i p. Prokopiej Iwaszko Chonicz i syn jego Iwaszko, a ten list pisany u Charitona we dworze, a dla lepszej sprawiedliwości i pieczęć do tego listu mego przyłożyłem."
Zapis zmiankowany potwierdza Aleksander W. Ks. Lit. w tymże roku: „Bił nam czołem ziemianin Bracławski Mykita Fomicz, i prosił u nas siedliszcza w Bracławskim powiecie nam prawnego i powiedział nam, że i tą rażą siedliszcze puste leży; i my jemu to siedliszcze dali ze wszystkiem tem, co do tego siedliszcza 'z dawna należy. Niech on to siedliszcze trzyma, i nam z niego służy po tem jak i przed tem, bo z tego służba bywała; pisano na Komarowie, die 29 augusti, indykta 15.
Różnice w oznaczeniu miejscowości tu rażą, nie powinniśmy wszakże zapominać, że obszary wspomniane w powyższych przywilejach leżały częścią w województwie Bracławskiem, częścią zaś w Podolskiem.

Na tem się urywa wątek dziejowy tego uroczyska, tracimy je na lat przeszło 80 z oczu, i naraz dowiadujemy się, że spuścizna po Mykicie Fomiczu przeszła w posiadanie biskupów kamienieckich; że w puszczy zamiast Kniaziej Łuki powstały następujące wioski: Karczmarzew, Popowce, Wasilowce, Haudykowce, (Haudykowce u Balińskiego, Hundykowce w spisie dóbr Koniecpolskiego), Kaszczyńce (Kaczyńce u Balińskiego) i Mikulińce, znane w wizytach kościelnych pod nazwą włości Karczmarzowskiej. Pewnem jest równie, „że 1583 r., w sobotę po święcie ś w. Walentego, w grodzie Lwowskim, nastąpiła dóbr tych zamiana, między Marcinem Białobrzeskim biskupem kamienieckim, a Janem Zamojskim kanclerzem Wielkim kor. na połowę miasteczka Pragi, pod Warszawą2). Z wyżej wyszczególnionych sześciu włości, tylko dwie pierwsze ostały się do dzisiaj, inne zginęły wśród tureckiego pogromu, i albo nie były odbudowane potem, albo zmieniły nazwę, jak się to zresztą często u nas zdarzało.
Na kilka dni przed wzmiankowaną zamianą (1579 r.), kanclerz w. kor. otrzymuje w darze od Stefana Batorego pustki kresowe, położone w okolicy Karczmarzowa, a ulegając prądowi kolonizacyjnemu, osiedla je z energią sobie właściwą; krzyczą wprawdzie współcześni na samowolą Zamojskiego; w rzędzie „Eiorbitancyi" przez niego popełnionych, trzydziesta szósta wyraźnie mówi, że „majętności swoje zbiegami i hultajami z dziwnemi a niesłychanemi wolnościami osadził. Hetman jednak nie zważa na to, a korzystając z łaski królewskiej, zakłada około 1585 r. Szarogród, którego mieszkańców Stefan Batory na lat 20 uwalnia od wszelkich podatków, publicznych danin i ciężarów; zameczkowi temu w późniejszym przywileju daje nazwę Szarego grodku, z czasem Starym grodkiem, w końcu Szarogrodem zwać go poczęto.
Mieścina, jak i inne na kresach mała, urosła wkrótce na jedną z ważniejszych warowni — była kluczem pozycyi: broniła bowiem i od „rebellizujących" Kozaków, i od tatarskich napadów, i od hultajstwa z Wołoszy wkraczającego na podolską ziemię. Sporo wprawdzie było u nas zameczków podówczas, lada włość większa już posiadała dwór oczęstokolony, który się z pyszna zamkiem nazywał, a cóż dopiero mówić o miasteczkach, sam Zamojski miał tu na kresach kilka fortów obronnych, mianowicie w Raszkowie, Jampolu i Krasnem, ale Szarogród stał od nich wyżej, jako lepiej opatrzony, stanowiący stolicę wszystkich włości ukrainnych kanclerza, wreszcie jako najbardziej od niego umiłowany. A że miłość ta wyszła na dobre rzeczonej warowni, łatwo się z następującego faktu przekonać: Amurat, sułtan turecki, w r. 1634 oznajmił wysłańcowi polskiemu Aleksandrowi Trzebińskiemu, że królestwo jego pana zniszczy „jeżeli haracz roczny nie będzie z niego pozwolony, mahometańska wiara jeżeli nie będzie przyjęta, tudzież jeżeli nad Dniestrem zamki będące jako Kaszkow, Mohylów, Jampol i t. d. nie będą zniesione" !) j Rzeczpospolita gotująca się do wojny, tak potem nieszczęśliwie przez samowolę szlachty zniszczonej w zaczątku, haraczu odmówiła, o mahometanizmie i mowy nie było, co zaś do zamków pogranicznych, odrzekła, że wznosi je nie rząd, lecz panowie prywatni, dla obrony od Kozaków; na udowodnienie tego pozwolono czauszowi tureckiemu opatrzyć wszystkie warownie kresowe, z których Szarogród najwięcej w nim obudził podziwu, nie chciał wierzyć barbarzyniec, by takie potężne zamczysko, tak dobrze opatrone w broń i amunicyę było jednej osoby własnością2), a przecie miało to miejsce w pół wieku po założeniu wzmiankowanej osady.

Ale wróćmy do jej początku. Zygmunt III. w 1588 r. nadał miastu prawo magdeburskie uchylając tem samem przeciwne jemu prawa polskie, ruskie i wołoskie i naznaczył targi w sobotę, jarmarki na nowy rok, św. Trójcę i św. Galia, pozwolił na skład wina, wosku, soli, ryb; nakazał, by od towarów zagranicznych cło opłacane było w sąsiednim Barze, by kupcy z Turcyi i Wołoszczyzny, rozwożący swoje produkta po kraju, tutaj wprzódy na dni dwa się zatrzymywali w celu handlowym. Za herb pozwolił używać wizerunku „św. Floryana mającego po prawej stronie tarczę z trzema włóczniami, w lewej zaś ręce trzymającego naczynie z wodą, którą pożar zalewa, a to na pamiątkę, iż miasto od walecznego niegdyś Floryana Szarego otrzymało nazwisko" .
Szarogród więc, jak widzimy, pod opiekuńczem skrzydłem potężnego właściciela rozrastać się zaczął i kwitnąć, obok chrześcian osiedli żydzi, za pozwoleniem kanclerza wymurowali tu oni poniżej zamku nad rzeczką piękną bożnicę w maurytańskim stylu, która do dzisiaj nie bacząc na szpecące ją dodatki, wzbudza podziw pod względem architektonicznym, a razem jest niejako świadectwem poszanowania, jakiego używali izraelici w majętnościach hetmana wielkiego kor. i kanclerza; nie zapominajmy bowiem, że to jedyna bożnica na obszarze całego Podola, licząca prawie trzy wieki egrystencyi; panowanie Turków u nas ją oszczędziło, bo służyła za dom modlitwy wyznawcom proroka. Wracając do dziejów Szarogrodu, winniśmy tu dodać, że w zaraniu wzrostu spadła nań groza i zniszczenie, ale tą rażą właśnie dla tego ucierpiało, że było Zamojskiego dziedzictwem. Kanclerz wielki koronny w roku 1595 prowadził na tron multański Jeremiasza Mohiłę; w początku wyprawy wzywał on Kozaków do pomocy, ale ci mu jej odmówili, w końcu jednak zebrali się pod Tahiniem, niby na rozkaz hetmański, w gruncie zaś rzeczy z celem rabunku; kanclerzowi szło bardzo o to, żeby Turcyi nie drażnić, rozkazał więc Kozakom cofnąć się, zapowiadając, że jeżeli jego rozkazu nie usłuchają, wówczas uważać ich za nieprzyjaciół będzie. ,Panowie mołojcy" rozgniewani uderzyli na Szaro-gród, spustoszyli jego okolicą, a potom, rozrzuciwszy się szeroko po Wołyniu i Podolu, dużo siół zrabowali i spalili do szczętu .

Nie bacząc wszakże na to już w roku następnym (1596) miasto do dawnej świetności wróciło j a 3 listopada w chmurny a cichy jesienny ranek, dziwnie piękna odbywała się tutaj uroczystość; oto w nowej dzielnicy, zaraz za zamkiem, pobożni mieszkańcy przy pomocy dziedzica wznieśli mały kościółek św. Floryana, o trzech ubożuchnych nawach, trzech ołtarzach i skromnem opatrzeniu wewnętrznem. Lud gromadnie zabrany na cmentarzu kościelnym, jeszcze nie ogrodzonym i nieuprzątniętym należycie, słuchał z pokorą słów pasterza swego, ks. Wołuckiego, biskupa kamienieć., który tu zjechał na konsekracyę; a zacny to był kapłan, pierwszy z biskupów tutejszych stawał na kresach z posłannictwem religijnym, dawniejsi jego poprzednicy, a i następcy więcej w politykę się bawili, niźli służyli ołtarzowi. On wszakże widząc znaczny napływ osadników katolików, zagrzany chęcią pobożną, pracował nad podniesieniem świątyni.
Toż i tutaj widząc wzniesiony dom boży, upominał parafian nowych, by o należytem opatrzeniu kościoła pomyśleli, by wreszcie i sług jego kapłanów nie zostawiali w nędzy i niedostatku... A musiał gorąco przedkładać potrzebę materyalnego zasiłku, kiedy pod wpływem prośby jego, wystąpił na czoło zgromadzonych Imć pan Chrząstowski, stary sługa Zamojskich, gubernator i dozorca obszernych ukrainnych włości kanclerskich, i jął składać ofiary dla kościoła i parocha, przyjmując na siebie obowiązek, przedłożyć je panu swemu i zyskać od niego potwierdzenie.
Dziedzic już wprawdzie dawniej przeznaczył na utrzymanie świątyni, wioskę „Kniażą Lukę alias Księżą Lukę (Plebanówkę późniejszą), która się poczęła osadzać y z młynkiem, stawkami, lasy, sianożeciami, ale że nierychło z tey wsi intrata się pokaże", więc dozorca dóbr, zapewnia w imieniu swego pryncypała, po złotych 30 rocznie (około 300 dzisiejszych) opartych „na pro wentach pewnych" , albo arendach młyńskich, na utrzymanie kapłana; nadto oddany mu będzie stawek na Kiełbaśnie rzeczce pod Szarogrodem, dziesięcina z folwarku zanikowego „wszelakiego zboża, wolne mlewo na swą potrzebę", ogród „podle zamkowego", plac na gumna i zabudowania plebańskie. Mieszczanie zaś z swojej strony „Lachowie, na każdą ćwierć (roku) po dwa grosze złożą, Ruś po jednym groszu, Żydowie też jako y Lachowie po dwa grosze jako w Barze dają".
Ciż mieszczanie zamiast dziesięciny obowiązali się wnosić w dzień ś w. Marcina, „którzy sobie orzą y sieją po półtrzecinniku żyta i półtrzecinniku owsa; a ci co nie sieja, po ćwierci żyta i owsa po półtrzecinnika". Za mieszczanami poszła i szlachta obecna temu aktowi, przyrzekła ona dziesięcinę wytyczną do kościoła, potem przytomni określili obowiązki kaplana: „ma on powinności swey we wszystkiem dosyć czynić jako przystoi. Mszę św. nietylko w Niedziele, ale i w insze dni, jako będzie mógł odprawować. Aby temu dosyć uczynić mógł, wikarego przy sobie chować winien. Do tego Cathechizmu, t. j. wiary chrześcijańskiej, w niedziele i święta parafianów uczyć będzie. Szkołę też ma mieć porządną, aby dzieci dobrze jak w pobożności, tak y w naukach ćwiczone były". Dalej idą obowiązki modłów za żywych i umarłych fundatorów.

Akt ten zaraz na miejscu spisany był: „działo się to wszystko, opiewa on, przed Jmcią X. biskupem, Pasterzem naszym, na cmentarzu przed kościołem tutejszym św. Floryjana, pierwej niż się począć świecić, przy bytności" i t. d., tu następują podpisy szlachty, gubernatora, w końcu „Gromady Szarogrodzkiej y innych wiary godnych" !). Naturalnie, że uroczystość konsekracyi odbyła się z całą solennością, na jaką stać było biedną kresową mieściną, ledwie podnoszącą się z pośrodka puszcz świeżo wytrzebionych.
Nie potrzebujemy dodawać, że kanclerz potwierdził we wszystkiem, jako ofiary przez dozorcą dóbr ukrainnych, kosztem jego poczynione, tak i obietnice mieszczan Szarogrodzkich; potwierdzenie to podpisane w Zamościu i nosi datą 11 Kwietnia 1599 r. Dziwnie to piękny i patryarchalny zachodził stosunek miądzy ówczesnymi panami a ich służbą: przywiązanie, ufność zobopólna wiązały obie strony w Zamojskich rodzie to wytatniejsze niźli gdzieindziej: Jan miał na swoim dworze marszałkiem Pawła Piaskowskiego, który młodość przepędził przy cesarzu Maksymilianie II., walczył pod Batorym, a po śmierci kanclerza, przy Tomaszu pełnił tenże obowiązek, umarł w Szarogrodzie 15 listopada 1613 r., opłakany przez swego pryncypała. Niesiecki go do polskiej szlachty zalicza, może dlatego, że tu na kresach na wieczny był złożony spoczynek. Tomasz w ojca ślady wstępował, jeden ze sług jego, ów bohater kresowy, Stefan Chmielącki, na „jurgielce i łaskawej arendzie" będący, za wstawieniem się swego pana, został wojewodą kijowskim, drugi Stanisław Zurkowski, zostawił pamiętnik o dziełach Tomasza, a w pamiętniku tym maluje się jego rzewna miłość i przywiązanie głębokie do rodziny, której całe życie poświęcił.

Ale wróćmy do dziejów świątyni: Tomasz Zamojski starosta knyszyński, kanclerz w. kor., słynny z pobożności, także ją nadaniami wzbogacił; dwa przywileje wydał on rzecz kościoła św. Floryana: pierwszym podpisanym w Zamościu 11 sierpnia 1612 roku, wyznaczył dla plebana szkółki, szpitala i szkółki kościelnej dość spory obszar gruntu sąsiedniego, a że był on już wówczas zasiedlony osadników wiać poddawał władzy proboszcza (początek to późniejszej jurydyki); dalej szło oznaczenie pól należących do probostwa; podatek nadto poszczególniony w przywileju ojcowskim potwierdza się na nowo : płacić go winni wszyscy bez wyjątku, słudzy pańscy, kozacy dworscy, burmistrze, szlachta w mieście osiadła, nawet „popi ruscy dotąd do unii nie przejdą." Dziesiącina od samego dziedzica wnoszona była nietylko z włości Szarogrodzkiej, ale i z innych, jako to . „Karczmarowa, Łuki, Hoskowców, Tykliniec (Tyliliniec) y Dołhowiec i z łaźni miejskiej zbudowanej przez wójta trzeci grosz dziedzic kazał składać dla proboszcza.
Na cechy włożono obowiązek, uprzątania nieporządków w okolicy kościoła pod karą trzech grzywien „z których połowica do skrzynki kościelnej, a połowica do skrzynki cechowej." Drugim przywilejem podpisanym w Szarogrodzie 7 grudnia 1618 r. uwalniaj osiadłych na ziemi plebańskiej od wszelkich powinności „czynszów, danin y posług miejskich" wyjąwszy „szarwarki, straże i rąbanie lodu" . Tak wiać zabezpieczona została świątynia pod względem materyalnym, a uposażenie to, jak na one czasy musiało być znaczne, kiedy pobożny Tomasz Zamojski, umierając, nic do niego nie dodał, choć o innych świątyniach i klasztorach nie przepomniał, jak się o tem łatwo przekonać z testamentu prze zeń zostawionego). k,

Od 1600 do 1700 r. Misya jezuicka. Zawierucha kozacka; częste rzezie — jako prawo odwetu. Znakomici goście w szarogrodzkirn zamku. Niewola turecka.

Opowiedzmy z kolei dzieje miasteczka w XVII. stuleciu. Dzieje te burzliwe, smutne jako i wszystkich obronnych placówek na kresach. Pierwszy cios, jak to już wyżej mowa była, zadali mu Kozacy w Kozacy w 1595 r., zdaje się jednak, że wówczas jeno ucierpiały przedmieścia, zamek sam nie był wcale zdobyty. Broniła go zwyczajnie załoga z Kozaków dworskich złożona, często gęsto wyruszali oni w pole jak z hetmanem w. kor. tak i z synem jego kanclerzem: na Multanach naprzykład, w czasie pierwszej wyprawy, Jan Zamojski miał przy sobie Kozaków szarogrodzkich, którzy według Heidenszteina nieustannie harcowali po skrzydłach wojska w głąb kraju postępującego, i sporo niepokoili obóz turecki, zabierając do niewoli nieostrożnie wałęsających się ottomanów!).
Na czele tego młodego kozactwa, młodociany, bo 191etni Tomasz Zamojski, w okolicy Szarogrodu po raz pierwszy próbował „sił swoich marsowych" ; a było to 1612 r., kiedy Stefan Potocki, prowadzący Konstantego na tron multański, pobity został na polach cecorskich, sam się w łyka dostał, a zwycięzki Skinder Basza posunął ku Chocimowi, chcąc się na polską przedostać stronę dla rabunku; wówczas zabieżał mu drogę Żółkiewski, hetman wielki koronny, w obozie jego znajdował się i Tomasz Zamojski, przyszło do układów, zjechali się komisarze do Brahy, po sześciu dniach deliberacyi zawarli pokój.
Zamojski ze swoim pocztem powrócił do Szarogrodu 30 października, z zamiarem przepędzenia tu zimy; aliści tejże nocy dano mu znać, że wojsko tatarskie pokazało się w okolicy: i istotnie Baterbej zapadł koszem pod sąsiednim Meżyrowem, młody więc dziedzic zebrał 4000 tysiące ludzi i wyruszył w pogoń za nieprzyjacielem, a i szlachta pospieszyła z pomocą: Piotr Łaszcz przybył w 200 koni, Aleksander Kalinowski generał podolski w 400 z armatą, Lewikowski rotmistrz kwarciany 100 ludzi przyprowadził. Zaczęły się harce na dobre.
Tatar postrzegł, że nie w swoje się wdał, więc w młynka bawić się jął, w pięć dni dopiero się wyśliznął, po kilku niefortunnych utarczkach, do Szarogrodu zaś przyprowadzono 84 jeńców, których Zamojski potem ofiarował królowi i senatorom.

Prawie dwa miesiące odpoczywał pan starosta knyszyński w swojej ukrainnej włości, lustrując ją szczegółowo; słabego zdrowia, pokojowych usposobień, wcale się nie nadawał do wojny, nie lubił jej, a wszakże jako kresowy posiadacz zbrojno stał na granicy, garnizon liczny, amunicyi sporo, więc też i ludzie bezpieczniejsi, chętniej się gromadzili w miasteczku, rozrosło się ono na dobre podówczas.
Miało cztery dzielnice: staromiejską kędy stał zamek, broniły go nadto fosy i mury, w dwie wysokie należycie ufortyfikowane bramy zaopatrzone; nowomiejską gdzie był kościół, cerkiew i osadnicy na ziemi plebanowi odkażanej, Sieńkowce i Hebalówkę; dwie ostatnie stanowiły właściwie przedmieścia. Wójtem był podówczas pan Babski, wielce szanowany od dziedzica obywatel miejski, proboszczem ks. Płaczkowski, pobożny, posiadający dużo miłości ludzkiej ; a i szlachta w dworkach acz skromnych ale dostatnich mieściła się, szczególnie dzierżawcy w dobrach kanclerskich, zjeżdżający tu na zimę dla zabawy i bezpieczeństwa, między nimi p. Politański (może założyciel do dziś egzystującej wioski — Politanek) prym trzymał.
Rzemieślnicy składali osobną korporacyę t. j. cechy; miasto posiadało łaźnię, wygodne sklepy w ratuszu obok zamku zbudowanego i wchodzącego w skład fortyfikacyi, lochy obszerne z sporym zapasem win wołoskich i niemieckich, miało nadto szpital, szkółkę , więc jak widzicie, wcale nie dziko wyglądało, choć na dzikich kresach było rzucone.
Blasku więcej dodawał dwór młodego dziedzica, na którym pełno było młodzieży wykształconej i światłej a do boju skorej — jak Marcin z Tarnowa, Maciej Leśniowski, po kilkakroć już wspomniany Paweł Piaskowski, Mikołaj Marchocki, Andrz e Chrząstowski syn dozorcy ukrainnych dóbr, Jakób Wiernek porucznik chorągwi ussarskiej, komendant zamku, Piotr i Jan Oleśmniccy2), w końcu ozdoba późniejsza kresów skromny a cichy Stefan Chmielecki, nie bardzo smakujący w dworactwie, bo go od życia i niewczasów obozowych odzwyczajało.

Nie rzadko nawiedzał Tomasz Zamojski swe ukochane miasteczko, i teraz opuścił je wprawdzie po trzech królach , ale już w jesieni tegoż 1613 r. stawił się znowu na obroną ziemi podolskiej napadniętej od Tatarów, i znów na odpoczynek kilkotygodniowy do Szarogrodu zjechał. Ztąd on podążył na pola Oryńskie pod Kamieńcem (1618) ku pomocy Żółkiewskiemu, a w utarczkach z pogaństwem dużo Kozaków dworskich utracił2).
Ostatni raz odwiedził swoje włości w 1624 r., przybył do warowni z pocztem licznym, bo w 1000 ludzi piechoty, miał przytem sześć dział własnych i 12 wozów rozmaitej strzelby i broni; wszystko to znalazło w zamku pomieszczenie, ztąd wnosić można o rozległości fortecy szarogrodzkiej, to nam także tłomaczy dlaczego potem, w czasie rozruchów kozackich, obie wojujące strony starały się o posiadanie Szarogrodu.
Wracając do Zamojskiego, dodamy tutaj, że przez ostatnich 12 lat życia (umarł w 1638 r.) nie zaglądał na Podole; choroba coraz mocniej rozwijająca się trzymała go w Zamościu, kanclerstwo w. k. ciągnęło do stolicy; młodo bo w 43 roku życia zeszedł z tego świata. W testamencie między innymi zapisami naznaczył 70.000 zł. 00. Jezuitom „na to aby w majętnościach (jego) ukrainnych, lubo w Satkowicach, lubo w Skinderpolu (należących do włości Kaszkowskiej) skromny kościół z mieszkaniem im za to zbudowano i prowizyą do żywności opatrzono. Nie chcąc tego po nich, żeby tam szkoły swe m ale to tylko, żeby ztamtąd kapłanów do innych miast i wsi jego, dla ćwiczenia ludzi w wierze chrześciańskiej i nauce zdrowej posyłali" *).
Mesiecki inaczej rzecz tę opowiada, według niego pragnął Zamojski, „aby missyonarze Societatis Jesu fundowani w Szarogrodzie byli, którzyby po Ukrainie, a osobliwie po rozległych dobrach, poddanych jego innego wyznania do Unii i kościoła rzymskiego nawracali, na co 70.000 zł. wyliczył, a żona jego przydała do tego 30.000". Głucho o tem w dziejach, azali Jezuici mieli swoją rezydencyę w Szarogrodzie, jest wprawdzie wzmianka w papierach kapituły kamienieckiej, ale niepewna, nieokreślona; to tylko dodać możemy, że w XVII. stuleciu zjeżdżali tu często pobożni Ojcowie z Baru na missyjne nabożeństwo, a z jednej takiej, w 1642 r. odbytej missyi, powracający ks. Stanisław Bronowski z ks. Czarnostawskim, ks. Wojniczem i bratem Domagalskim, napadnięci pod miastem, zostali przez zbójców zamordowani. Chłopak im towarzyszący „dał znać o takiem okrucieństwie do Szarogrodu, na który pogłos wysłano sto koni zbójców szukać, ale darmo, ciała tylko nagie na jedną kupę złożone znaleziono, na drugiej kupie szaty, na trzeciej sprzęt kościelny i inszy. Dorozumiewano się, że to zabójstwo z namowy innowierców sprawione, którzy na apostolskie ich w tamtych krajach prace zdrowem okiem patrzeć nie mogli". Dodamy, że ks. Bronowski liczył już 52 lat kapłaństwa i był spowiednikiem Stanisława Koniecpolskiego, hetmana w. kor.

Wkrótce potem niepokoje kozackie i bunty chłopskie mszczą doszczętnie wyżej wzmiankowaną warowienkę. Właśnie okres tego upadku opowiedzieć nam wypada.
Początek jego — to pogrom hetmanów u Żółtych Wód i ich niewola: na jego odgłos załoga szarogrodzka, nie licząc nawet na możność opierania się zbuntowanym i buntującym się rzeszom, wyniosła się jak niepyszna nie do sąsiedniego Baru albo Między boża, nie do Kamieńca, przedstawiającego więcej warunków bezpieczeństwa, ale prosto podążyła do Zamościa 1). Kozhukane i swawolne chłopstwo, opatrzone w przywódzców „z woli ludu", pod naczelnictwem Gandzy i Maksyma, przezwanego Krywonosem, jak lawina spadło na Bracławskie i graniczący z niem kęs Podolskiego województwa: Niemirów, Tulczyn złożyły krwawą ofiarę, Szarogród poddał się bez wystrzału na początku sierp nią 1648 r.2), potem upadł Bar, a wioski sąsiednie oświadczyły się z gotowością „kozakowania", choć to nie zawsze je ochraniało od zniszczenia i rabunku. Od tej to chwili poczyna się owa niesławna walka zastępów polskich z rebellizantami, trwająca całych lat 25; od tej to chwili dla rycerstwa wkraczającego w te strony, każde niemal sioło stanowi rodzaj warowni, którą zdobywać nieraz przychodzi z trudnością, wysileniem, a zawsze prawie bez żadnej korzyści.
Szarogród zaś, jako na rubieży, u wnijścia na Ukrainę położony, i okalające go wioski i miasteczka (Karczmarzów, Berlińce, Łuczyniec, Ściana, Busza, Stanisławczyk, Morachwa, Czerniejowce, Krasne itd. itd.) stają się ogniskiem buntu, ztąd początek zarzewia, które podmuchem wiejącym od stepów rozlewa się po reszcie potulnego i pokorniejszego Podola, krom Podniestrza, bo to równie hardo jak i szarogrodzka okolica podnosi głowę.

Podajmy więc tu kronikę wojenną Szarogrodu, nie ciekawa ona, zawsze atoli w należytem świetle przedstawi nam dzieje miasteczka. W r. 1649, w chwili zawieszenia broni, które zawarł Kisiel wojewoda bracławski z hetmanem Chmielnickim, JMć pan Mikołaj Ostrorog podczaszy koronny, jeden z trzech niefortunnych regimentarzy, ściągnąwszy placówki z Płoski-rowa, Latyczowa i Międzyboża, posunął ku włości szaro-grodzkiej; stanął on pod zamkiem 13 marca w chwili najniestósowniejszej, bo to roztopy wielkie we dnie, w nocy zaś niemałe przymrozki doskwierały, a tu strzechy nigdzie, głód, zapasów żywności brak.
W takim stanie, demoralizującym najpotężniejszą armię, a cóż dopiero mały oddział mający na czele krzykacza, niechętnie zbliżono się do miasteczka. Ostrorog natychmiast wysłał do oblężonych propozycyę by się poddali, obiecując im łaskę: „ale nie dali na to rzec i słowa". Nazajutrz 14 marca, rano w niedzielę „rekognoskowaliśmy to miejsce, pisze sam aktor tej wyprawy, z J. P. Kamienieckim (Stanisławem Lanckorońskim kasztel.), jeźliby się mogło do nich tentare szturmem; ale widząc dobrze opatrzone wszystko, a u nas zaś szturmowych ludzi nie wiele, armaty prawie nic, oblężenie uznaliśmy niepodobne". Odstąpili więc kontentując się przetrzepaniem obozu kozackiego w okolicy Łuczyńca.
W rok niespełna potem, na pole walki wystąpiło dwóch godniejszych zapaśników: Neczaj we 30.000 (jak pisze Radziwiłł) posłany od Chmielnickiego zajął Szarogród, zawsze jeszcze „miasteczko Zamojskiego", potem Krasne, w końcu o Barze zamyślał; na czele polskich chorągwi stał Marcin Kalinowski, hetman polny koronny, świeżo z jassyru wyswobodzony, miał on tylko 6000 ludzi „ale samych odważnych", wiać posunął się śmiało na nieprzyjaciela: Spaczenkę stojącego na czzatach zniósł nie wypuściwszy żywego ducha, do Krasnego wpadł niespodzianie 22 lutego 1651 roku, Neczaja zgniótł, zastał go śmiertelnie rannego, pozwolił wiać umrzeć spokojnie, 24go wyparował z Morachwy zbuntowane chłopstwo i natychmiast posunął ku Szarogrodowi; „ale Szarogród pograniczne miasto, pisze nieznany autor, dufając obronnej z natury i mający fortyfikacyę wojenną, ale najbardziej zajuszone chłopstwo mające 150 kozaków na praesidium, chciał się bronić, ale Chołoniewski, porucznik Zamojskiego, starosty kałuskłego chorągwi, jako wieczystej fortuny pułkownika swego, wyperswadował, że się poddali.
Ztąd hetman udał się do Ściany miasteczka, zdobył je acz z trudnością, oczyszczenie Jampola poruczył Lanckorońskiemu, a sam wrócił na chwilowy odpoczynek do Szarogrodu; pisze ztąd (16go marca) list do Chmielnickiego, tłómacząc się z napadu na Neczaja; zbójca ten, mówi hetman, buntując chłopstwo dowodził tem nieposłuszeństwa Jego Król. Mości, a więc miłym być nie mógł atamanowi Zaporoskiemu, jako wiernemu poddanemu króla polskiego. Tak perorował Kalinowski, a pokryjomu wybierał się pod Winnice, by skończyć z Bohunem; wyprawa się wszakże nie powiodła, już we 13 dni z powrotem był w Barze, a 2 kwietnia pisał ztąd list do króla, tłómacząc powody tak spiesznego cofania. Bądź co bądź, cały kawał Podola, przytykający do Bracławszczyzny, został z wojska ogołocony, a zbuntowane chłopstwo po dawnemu rozsiadło się po miasteczkach.
Smutno kraj wyglądał, przed pół rokiem wypleniło go morowe powietrze, panujące szczególnie na Podniestrzu, około Szarogrodu aż do Bracławia, przez cały październik i listopad 1650 roku, teraz Kozacy dokonywali reszty... doniszczali tego co zostało po rzezi Krywonosa i pladze przez Boga zesłanej.
Przed Wielkanocą 1653 r. staje pod Szarogrodem około 27 chorągwi z wojewodą bracławskim (Piotr Potocki h. Pilawa) na czele, robią one ztąd niefortunne wycieczki na Ukrainę, oblegają Busze (Imć pan Okuń), w której się zamknął kozak Hreczka z Kałusza, potem posuwają się zwykłym gościńcem na Krasne, Niemirów, Hurnań, Bracław, myśląc zawsze o straszeniu hultajstwa jedna swą obecnością; w gruncie zaś rzeczy rabunkiem i rzezią znaczą swój prze-chód, długo potem pamiętny nielicznym ukrainnym mieszkańcom. W listopadzie tegoż roku, Chmielnicki zajmuje Szarogród z oddziałem z 20.000 Kozaków złożonym, mając do pomocy hana koszem około Derebczyna rozlokowanego!); było to w czasie potrzeby żwanieckiej, jedyny to raz wataha odwiedzał tę tak mu przychylną okolicą, a jednak zły był i markotny podówczas; syn jego Tymoszko zginął w Soczawie, przymierza się rwały...

W r. 1654 znowu siła wojska polskiego stanęła tutaj obozem: 20.000 jazdy, 8000 piechoty i 1200 muszkieterów, przysłanych przez Elektora Brandeburskiego; dowódzcami byli: Stanisław Potocki hetman w. kor. i Stanisław Lanckoroński, polny koronny; a wedle dawnego zwyczaju rozpoczęły one wędrówkę po kraju. Morachowa, Czerniejowce, Krasne zastraszone zdały się na łaskę i niełaskę, ale Busza bohatersko się opierała przez całe dwie doby, trzeba ją było zdobywać jak pierwszorzędną warownię; mieszkańcy widząc przewagę oblegających, wyczerpawszy wszelkie środki obrony, „własne swe domy palili i sami się zabijali; toż niewiast szaleństwo : same w ogień lazły z dziećmi albo w studnie dzieci powrzucały, potem same topiły się. Zawisnego, setnika, żona po zabiciu męża wsiadłszy na beczkę prochu, one zapaliła i w górę wyleciała, nie chcąc być lubieżności igrzyskiem.
Tak pisze ówczesny dziejopis polski, a nam dziś powtarzającym jego słowa na myśl przychodzi, jakichby dzielnych pomocników miała Rzeczpospolita w tych ginących bohaterach, gdyby umiała spożytkować przewaźne swoje wpływy w tej stronie, gdyby w ludzie tym miłość miasto nienawiści obudziła. Podnieść, uzacnić chcieli królowie te rzesze, żeby między przedmurzem chrześciaństwa a dziczą tatarską rozciągnąć długą a nieprzebitą warstwę najeżoną spisami, a groźną i straszną nieprzyjaciołom oświaty i krzyża.
Tak chcieli królowie, ale panięta-tyrany inaczej na to patrzyli — zeszlachconych schłopić, zagnać pod batog pańszczyźniany, oddać w niewolę groźnych gubernatorów, ciemnych podstarościch... to też za karę dobra ich ukrainne przez pół wieku chwast okrywał, a na zgliszczach osad niegdyś kwitnących bielały kości pomordowanych. I tu w Buszy nastręczał się sposób wspaniałomyślnego przebaczenia, miłosierdzie obudzą poczucie obowiązku, nie przypuszczajcie wszakże, żeby hetmani skłonni byli do pobłażania; z rumieńcem sromu na czole dziś jeszcze powtarzamy, że 16.000 ludu, ocalonego od ognia i kuli, wojsko polskie w pień wycięło, nie przepuszczając nikomu. Straszne napady obłędu, czy z dopuszczenia woli Bożej, czy jako logiczne następstwo nielogicznie wysnutej zasady, ogarniają niekiedy naród cały — a to był jeden z takich napadów, początek wielkiego szaleństwa, które Polskę całą wzięło w kleszcze, w okresie nieszczęśliwego panowania Michała Kory buta! Rycerstwo uginając się pod ciężarem zasług dziejowych, kwiat korony całej, pastwił się nad chłopstwem za to, że się mężnie broniło! Krywonos, Gandza bledną wobec tego czynu. . . I nie znalazł się ani jeden człowiek w tej chrześciańskie zasady wyznającej rzeszy, coby zaprotestował przeciw okrucieństwom: „grozą trzeba poskramiać rebellizantów", wołali przywódzcy, i krwawa postać Czarnieckiego pośród tłumów zwycięzkich, oblana płomieniem pożaru, doglądała rzezi.

W 1664 r. król Jan Kazimierz, dążący za Dniepr ,do Szarogrodu przybył nie zważając bezdroży; wielka to majętność była Zamojskich domu, pisze nieznany nam kronikarz, ale teraz spustoszona dla ustawnych buntów chłopstwa". Wszakże w owym czasie, za hetmaństwa Wyhowskiego, Tetery a nawet Jurka Chmielnickiego spokojnie tu było, lud się na nowo jął pracy, lemiesza, a i szlachta wraz z żydowstwem, pod osłoną chorągwi pancernych, zaczęła się gromadzić w koło zameczków, nowe nawet osady zakładać, toż i o Szarogrodzie nie przeponmiano, na jego gruntach powstały wówczas Onopkowce (Onytkowce), Przepiorczyńce (Perepełczyńce), Konatkowce i inne. Kilka lat spokojnych przepłynęło nad tą krainą błogosławioną — i już ślady dawnych klęsk zacierać się poczęły...
Doroszenko rozdmuchał znowu dawna nienawiść, chłopstwo jak jeden człowiek powstało, ukrainne ziemie znowu wydarte zostały; dopiero przed samym zaborem ottomańskim wojska polskie zdobywać je zaczęły dawnym zwyczajem i wówczas to przedewszystkiem zwrócono uwagę na ufortyfikowanie Białocerkwi i Szarogrodu, gdyż ten był „niby bramą i przedsionkiem Ukrainy"; namiestnik Praszkowski został tu z chorągwią królewską na leżach, trzymał się w miasteczku do połowy stycznia następnego 1672 r.; od tej zaś doby poczyna się panowanie Kozactwa, a potem tureckie.
Wprzódy jednak nim to nastąpiło, w ostatnim przed-zaborczym lat dziesiątku, włość szarogrodzka zmieniła właściciela, otrzymał ją bowiem w spadku po matce Stanisław Koniecpolski, oboźny koronny, wnuk hetmański, matką zaś jego była Joanna Barbara Zamojska, kanclerzanka w. kor.; wiano jej wynosiło 500.000 złp.x), ale snąć nie doszło, kiedy zamiast gotówki otrzymała włość Szarogrodzka i Kraśniańską o siedmiu kluczach. Pierwszą z nich, po odpadnięciu Podola do Turcyi, składały następujące osady wiejskie: Popowce, Kraczmarów, Luka, Karyszków, Dolhowce, Onopkowce, Konatkowce, Karyczyńce, Nastasów, Źorawiczka, Plebanówka, Ułaszkowce, Toropowa, Przepiorczyńce, Śledzie, Politanki, Szanderówka, Rozniatówka, Wołodykowce, Iwaszkowce, Wasylowa, Mikulińce, Terletyńce, Ternówka, Karaczowa, Luka karaczowska, Moleńsko, Jaroszków, Wyniosłe, Gielów, Stepankowce, Łozowa; włość ta rocznej intraty dawała, oprócz dochodu z saletry i powołowszczyzny, 63.000 złp .
Szarogród wszakże był oszczędzony przez nowych zdobywców, choć większa połowa wiosek doń należących rozsypała się w gruzy i Turcy umiłowali dziedzictwo Zamojskich więcej nad inne zameczki Podola, nazwali go małym Stambułem (kuczuk Stambuł) , ztąd też kwitnął on pod względem handlowym, a praesidium ottomańskie opuszczało go zwykle na bardzo niedługie chwile.

Nowi posiadacze Szarogrodu; dzieje zręcznego nabytku i niezręcznej przedaży. Kościół ś. Floryana w XVIII, i XIX. w. Księża Bazylianie. Pierwsi archireje przybywający z miasteczka od 1794 r.

Niepokoje przez Palejowych Kozaków sprawione, musiały i włość rzeczoną dotykać, ale skutkiem dawniejszych zaburzeń tak wyjałowiała, taką ofiarę z ludzi ante hosticum złożyła, że już teraz o niej nie słychać, nie bierze przynajmniej czynnego udziału w tej zawierusze kilkunastoletniej, ustępując pierwszeństwa sąsiedniemu Mohylowu, ten bowiem jako położony nad Dniestrem, na granicy multańskiej, daleko dogodniejsze przedstawia dla rebellizujących warunki. Około 1715 roku napoły zrujnowany zamek wyporządzony został naprędce, osiadł w nim gubernator, mający kilkudziesięciu kozaków pełniących służbę pałacową, obowiązkiem ich było bronić mieszkańców od hajdamaków i hultajów, na wojnę już, jak dawni „Szarogrodzianie" nie idą. Lud się jednak leniwo zbiera, a nowi osadnicy na prawie wolności i „słobód" zakładają pod samem miastem obszerną kolonię, którą w imię zapewnionych im swobód Sło-bodą nazwali.
Rossyjskie wojska w czasie swoich wędrówek często tu w XVIII, zaglądają stuleciu, najdłużej wszakże goszczą w 1735 roku, wówczas to wszystkie większe miasteczka w okolicy Szarogrodu (Brahiłów, Tulczyn, Morachwa, Niemirów, Międzybóż) obsadzili swoją załogą. Wojska te miały na celu wypędzenie Filiponów osiedlonych w tej stronie : w skutek umowy zawartej z Rzecząpospolitą, pułkownik Jakób Swityj z pięcia pułkami rozkwaterował się w Szarogrodzie i jego okolicy, robiąc obławę na wielkorossyjskich kolonistów, sporo ich wówczas wyłapano, część poszła w głąb Rossyi, część osiadła w Czernichowskiej gubernii, nie mało wszakże zostać musiało, kiedy w drugiej połowie XVIII, stulecia z takąż missyą wysłany generał Masłów, resztę Filiponów zabrał. Ze zbiegów uformowała się jedna gmina w Czeremiszach Berskich, ta się do dziś ostać potrafiła i liczy obecnie 280 osób płci obójej (100 mężczyzn, 180 kobiet) w 25 domach osiadłych.

Ale wracając do dziejów Szarogrodu, winniśmy dodać, że w pierwszej połowie XVIII. w. zmieniają się jego właściciele. Ród Koniecpolskich wygasł w tym czasie: Stanisław, kasztelan krakowski, umarł 1682 r. nie doczekawszy się usunięcia Turków z Podola. Majętności jego ukrainne przeszły do Jana Aleksandra, wojewody sieradzkiego, ale i ten nie miał dzieci, więc wszystko przekazał w roku 1702 Lenartowi Koniecpolskiemu, kasztelanowi bracławskiemu , los wszakże chciał:, by przeżył swego sukcesora, by jako ostatni tego rodu i nazwiska zszedł ze świata w 1720 r.. Nie dbał on za życia o swoje dobra podolskie, stały one pustka, kościół dopiero około 1717 roku, jak to niżej zobaczymy, odnowiony został. Umierający wojewoda rozmaite sumy bliskim i krewnym zapisane, lokował na kluczach ukrainnych: miedzy krewnymi był i Jan Walewski, dostał on 12.000 zł. opartych na Rybnicy i Szpikowie w województwie bracławskiem . Z czasem poskupował on drobne sumki, przekazane przez Jana Aleksandra Koniecpolskiego zasłużonym dworzanom, w skutek czego pustkowia naddniestrzańskie (tj. klucz szarogrodzki i włość kraśniańska) przeszły w jego posiadanie.
Możny szlachcic wcale nie gonił za fortuną, mając spory kęs chleba w Sieradzkiem, ani myślał, pośród hajdamaków, na kresach szukać szczęścia; skorzystał z tej obojętności Stanisław Lubomirski, wojewoda kijowski i kandydat do korony, wówczas jednak znany tylko pod skromną nazwą podstolego koronnego; udał się on do posiadacza spuścizny po Koniecpolskich, ale ten zbył go i niegrzecznie odpowiedział, „że nie zna żadnego z Lubomirskich". Podstoli użył fortelu. Miał on na swoim dworze biednego Walewskiego i dawszy mu 100.000 złotych zachęcił, aby próbował szczęścia. Majątek wart był miliony, ale zamieszkały przez całe życie w Sieradzkiem dziedzic nie znał jego ceny. Zrobił to dla imiennika, czego nie zrobił dla Lubomirskiego. Dworzanin wrócił na Wołyń i podrożywszy się teraz, sprzedał podstolemu swoje prawo za 200.000 zł.
Tak mówi p. Bartoszewicz, nam się zdaje, że szanowny autor myli się co do osoby: cała ta historya, jeżeli miała miejsce, przypisana być winna Jerzemu Aleksandrowi, wojewodzie sandomirskiemu, przedtem feldmarszałkowi w wojsku cesarskiem, a ojcu Stanisława; ojciec ten gwałtownie najechał dobra, jeszcze przed zawarciem umowy z Walewskim, jest posiadaczem Szarogrodu przed 1726 r., bo w tym właśnie czasie robi zapis miejscowemu kościołowi ś Floryana (500 złp.) i sumę ofiarowana opiera na „prowentach" tegoż miasteczka, a nie miałby prawa do tego, gdyby Szarogrodczyzna do niego nie należała. Wreszcie wiemy, że Koniecpolski ostatni umarł 1720 r., wówczas podstoli koronny liczył zaledwie lat 16, wątpimy, czy mógłby mieć już tyle przebiegłości, kiedy mu na niej i potem zbywało: przypuszczamy nadto, że kupno robiło się na razie, Walewski bowiem z czasem łatwoby się mógł przekonać o skarbach posiadanych i nie ustąpiłby ich z taką łatwością. Nowy dziedzic osiedlił natychmiast nabyte dobra osadnikami z Sanockiego i Przemyśla, przybysze ci katolicy do dziś stanowią jedne z większych parafij na Podolu.
A i w ziemi się kochał p. wojewoda sandomirski, nawet z krzywdą sąsiadów: tak proboszcz szarogrodzki skarży się w wizycie Sierakowskiego, że za jego poprzedników Jerzy Aleksander Lubomirski okroił dużo gruntów plebanowieckich; a wszakże ziemi Pan Bóg nie skąpił — i to jeszcze tak tanio nabytej ; toż krom majętności szarogrodzkiej, składającej się z miasteczka i 37 wiosek, przeszedł w jego posiadanie ów wielki obszar kraju w Bracławskiem tunę; była niczego, ale i większa nie zawadzi. Namówił tedy panią, aby męża, który zajączki miał w głowie, wywiezła z Warszawy, a będzie nim rządziła jak zechce, nie zaś familia i komisarze wyznaczeni przez króla, który opiekę prawną rozciągnął nad obłąkanym. Podał jej na to Sosnowski sposoby, jak zrobić.
Księżna podsłuchała, zbuntowała męża i wywiozła na kontrakty do Lwowa (1768 r.). We Lwowie znalazł się i Sosnowski, który zaraz w targi z wojewodą, kupił od niego Szarogrodczyznę na Podolu. Nic miał jednak w terminie i 1000 dukatów zapłacić. Otóż w tranzakcyi sprzedaży stało wyraźnie, że Sosnowski zapłacił całą umówioną sumę, a nie było tak, tylko dla pewności dał księciu pismo, że mu winien tyle a tyle. Pismo to później wykradła żona wojewodzie i oddała je Sosnowskiemu z przy wiązania.
Sosnowski rzeczywiście przyszedł do posiadania Szarogrodu, a synowie podstolego koronnego wytoczyli mu proces o nieprawne wywłaszczenie ich ojca, zniedołężniałego pod względem umysłowym. Sprawę tę „ urodzonych wojewodziców z kredytorami" rozstrzygał sejm rozbiorowy 1775 roku l); rzecz się skończyła polubownie: Sosnowski miał dwie córki, młodsza z nich Ludwika, przedmiot miłości Kościuszki, — „owa synogarlica nie dla wróblów stworzona", wyszła za ks. Józefa Lubomirskiego, starostę rówieńskiego, syna podstolego, i otrzymała dobra Szarogrodzkie w posagu, starsza Kazimiera oddała rękę Platerowi, a z nią w dom tego ostatniego przeszły Pobereskie majętności.

Szarogród więc znowu dostał się w posiadanie Lubomirskich; nie mieszkali oni tu wcale: gubernatorowie a później pełnomocnicy z ramienia posiadaczów, rządzili majątkiem. Syn Józefa, ks. Henryk, zostawił tu piękne wspomnienie ojcowskiej opieki nad włościanami i prawdziwie patryarchalnego stosunku z oficyalistami. Jeszcze w 1822 r. włość rzeczona liczyła 14 wiosek i 8 przysiółków albo futorów o 2554 poddanych, z czasem jednak, za życia ks. Henryka Lubomirskicgo, do połowy się zmniejszyła w skutek sprzedaży 7 wiosek, tak, że zostało w posiadaniu dawnych właścicieli tylko 1144 osadników płci męzkiej .
Około 1850 roku ks. Jerzy, syn Henryka, ustąpił Szarogrodczyznę ks. Romanowi Sanguszce; ten ostatni z właściwa sobie energią i zapobiegliwością usunął, o ile się to dało, gruzy z miasteczka, zamek walący się poprawił i podniósł gospodarstwo jak rolne, tak leśne i fabryczne, będące w opłakanym stanie. Widzimy wiać, że zameczek ten kresowy przez trzy prawie wieki zostawał w posiadaniu czterech rodzin, wysokie stanowisko zajmujących w kraju — Zamojskich, Koniec-polskich, Lubomirskich i Sanguszków; Sosnowski był bardzo krótko i to nieprawym jego właścicielem, Walewski zaś miał tylko sumy pewne na dobrach tutejszych oparte. Szarogród w 1776 r., co do osiadłości, był po Mohylowie najludniejszem miasteczkiem, liczył bowiem podówczas podatkujących domów 1124, dziś ma tylko 437, a mieszkańców płci obo-jej, przeważnie izraelitów 4261 (1946 męż., 2315 kob.). Po 1795 roku wszedł w skład gubernii Podolskiej, wcielony do powiatu Jampolskiego , od 1848 r. przyłączony do Mohylowskiego.

Teraz o świątyniach jego i kongregacyach religijnych. Kościół św. Floryana, przeszło 63 lat leżący w gruzach (od 1648 do 1715 r.), post hosticum i uśmierzeniu niepokojów kozackich , był wy restaurowany dość prędko. Już w początkach rządów biskupa Rupniewskiego (1715—1721 r.) odbywało się tu nabożeństwo, ale jeszcze ubogie ozdoby świątyni , przechowywane w skarbcu koniecpolskim, nie były wrócone kościołowi, ztąd rozpoczęła się gorsząca kłótnia między p. wojewodą sieradzkim, właścicielem Szarogrodu, a biskupem, której początku szukać trochę dawniej należy. Wiadomo, że w kościele w Brodach złożone były zwłoki Koniecpolskich, grób ich familijny uległ zniszczeniu, przeto wyżej wzmiankowany wojewoda, jedyny tego rodu potomek, zajął się jego wyrestaurowaniem; w trumnach znajdowały się tak zwane „klejnoty grobowe„ zabrał je wojewoda za pozwoleniem zwierzchności kościelnej, ale nie myślał zwracać.
Biskup Rupniewski, będący wówczas suffraganem lwowskim, upomniał go raz i drugi, ale bezskutecznie, więc nie długo myśląc, wydał wojewodzie pozew do trybunału. Bogaty pan, zrzuciwszy pychę z serca, musiał się tłómaczyć, że „pretiosa" wyjęte z trumien, złożone były w Rakołupach jego majętności, że wszystkie wraz z drogiemi klejnotami w czasie „inkursyi saskiej" zginęły; tłomaczenie uwzględniono, ale sromu przeto nie ubyło a ze sromem zajadłości.
W lat kilka potem obaj zapaśnicy stanęli znowu naprzeciw siebie: rzecz szła o „skromne argenterye" kościoła szarogrodzkiego, złożone w skarbcu wojewody; biskup się upomniał o ich zwrot, wojewoda zbył odezwę biskupa milczeniem, wówczas Rupniewski rozkazał obwieścić z kazalnic o tym gwałcie, a nadto na drzwiach wszystkich świątyń podolskiej dyecezyi umieścić opowieść o rabunku kościoła, dokonanym przez dziedzica Szarogrodu, a wiać potomka kollatorów. Koniecpolski najwięcej się gniewał na to, że w ogłoszeniach była wzmianka o wspólnictwie żony, że wreszcie ogłoszenie to w jego włości czytali wszyscy poddani i oficyaliści; to też w kodycylu do testamentu, pisanym w 1719 r., gorzko to wymawia biskupowi, jednocześnie i słowa przebaczenia „przed sędzią Bogiem" umieszcza .
Srebra zostały zwrócone, ale jak tego wszystkiego nie było wiele, o tom przekonać się łatwo z dość szczegółowej wizyty ks. biskupa Sierakowskiego w r. 1741 dokonanej .
Naprzód sam kościół niepociesznie wygląda: „murowany, niedokończony, alias wzrąb tylko, bez dachu, tynkowania, okien y sklepienia, prócz tylko co chór wielki y kaplice na lewey ręce sklepione. W których kaplicach odprawuje się nabożeństwo" . Było tu ołtarzów cztery: wielki Pana Jezusa, boczne: św. Antoniego, św. Jana Nepomucena i św. Anny; ostatni konsekrowany w 1750 r. przez ks. Orańskiego, biskupa bellineńskiego a suffragana kamienieckiego. Zakrystyi brak zupełny, „ tylko, jak się wizytator wyraża, między filarami kącik jakiś zamurowany y ciemny". Z rzeczy kosztowniejszych srebrnych: monstrancya, pixis, patena pro matico, pacy fikał, pół krzyża, 17 wotów, korona na wizerunku Pana Jezusa, sukienka na obrazie ś. Jana — otóż i wszystko; kielich jeden i to cynowy do odprawiania mszy św., ławka jedna, konfesyonał jeden, trochę rupieci w garderobie kościelnej, ubogi dom proboszcza, walący się szpital, szkółka w gruzach — nędzota, jak widzicie.
A wszakże proboszcz szarogrodzki miał sporo dochodów: najprzód 30 zł. od dziedzica, procent od 500 zł. ofiarowanych przez Jerzego Aleksandra Lubomirskiego, dziesięcinę z 20 wiosek, gotowy grosz od mieszczan, kawał ziemi w mieście, na której liczono wówczas 26 osadników, i o pół mili wieś Plebanówkę o 96 poddanych, jak na one czasy dość sporą i dobre dającą dochody, bo licząc tylko arendę i stawki, czynsz od szlachty, miał z niej pleban 2000 zł. w roku . To toż i biskup Sierakowski ostro przymawia i powstaje na obojętność kapłana, a nie mogąc w „decretum reformationis” gromić miejscowego proboszcza, bo ten właśnie w tym czasie stanął przed sądem Boskim, przynajmniej następcy jego daje admonicyę.

Za rządów tegoż biskupa powstało tu bractwo św. Anny (7 czerwca 1741 roku), celem jego było rozpowszechnienie wiary Chrystusowej; uroczystość ś. Anny (26 lipca) obchodził kościół solennie i do dziś przestrzegają tego miejscowi parochowie — jest to dzień odpustu; pierwszy tej uroczystości dopełnił ks. Lesiewski, kanonik katedralny kamieniecki, naznaczony przez biskupa komendarzem szarogrodzkim.
W tymże roku, w skutek nowego podziału dyecezyi na 6 dekanatów, stolicą jednego z nich został Szarogród; należały do niego: Wierżbowice, Snitków, Ozarzyńce, Jaryszów, Czerniej owce, Nowogródek, Szarogród, Bar — w ośmiu tych miejscowościach już były powznoszone świątynie. W Mohylowie, należącym do tegoż dekanatu, kapelan łacińskiego obrządku przy armeńskim kościele przebywał, w następnych zaś czterech miejscowościach brakło domów Bożych, ale wzniesienie ich pasterz uznał za konieczne, mianowicie: w Kopajgrodzie, Łuczyńcu, Meżyrowie i Iwczy. Do parafii szarogrodzkiej należały: miasteczko, nadto Łozowa, Iwazskowce, Konatkowce, Dołkowce, Tropowa, Nasikówka, Mołczany, Jędrzejówka, Pasynki, Ckomenki, Satkowce, Kalitynka, Kożniatówka, Pieńkowko, Pisarówka, Politanki, Bielany, Szostakówka, Hibalówka, Kiełbasówka, Perepełczyńce, Grabowiec, Kopystyrzyn, Tyliliiice, Noskowa, Grzegorzyńce, Plebanówka, Działów, Tarasówka, Krasne cum attinentiis, Kukawka, Dzikówka, Borówka, Laskowce, Derebczyn, Luka , słowem co do obszaru wynosiła ona przeszło 7 mil długości, obsługiwana zaś była przez dwóch księży, którym pomagali miejscowi Bazylianie. Kościół z czasem uległ zmianom, najrdzenniejsze miały miejsce po 1844 rok, odnowiono go kosztem i ofiarą parafian wewnątrz i zewnątrz, pokryto blachą, cmentarz wysokim opasano murem — wszędzie ubożuchno, skromnie, ale czysto i porządnie. A wszystko to staraniem zacnego Dra Kazimierza Dobrowolskiego, którego jubileusz pięćdziesięcioletniej pracy niedawno obchodzili uroczyście koledzy i liczni sąsiedzi. Parafia obecnie należy do I. klasy (600 rs. płaci rząd na utrzymanie kleru i usługi kościelnej), ma proboszcza i dwóch wikaryuszów, wiernych zaś płci obójej liczyła w 1864 roku 4357 osób i co do zaludnienia była szóstą z kolei na Podolu.
O Bazylianach nie wiele powiedzieć możemy. Założycielami i klasztoru i cerkwi byli Lubomirscy, zapewne feldmarszałek, wojewoda sandomirski; kolonizacya i oświata były hasłem okresu, który nastąpił po kozackiej swawoli: pierwszego dokonywano za pośrednictwem „słobód", drugiego przy pomocy mnichów, a kto jak Lubomirscy nie bardzo lubił Jezuitów, musiał na Bazylianach poprzestać. Bądź co bądź, to pewna, że komisya edukacyjna w drugiej połowie XVIII, wieku zastała tu szkoły bazyliańskie, do których uczęszczało po 600 młodzi, ustępowały one wszakże kamienieckim i nigdy nie dosięgły sławy i wziątości barskich. Szkoły i klasztor dotrwały do r. 1793.
Po tej epoce zostały opróżnione, a gmach na inny użytek obrócono. W epoce wyżej wzmiankowanej, utworzyła cesarzowa Katarzyna dwie eparchie (dyecezye) — podolską i bracławską i zarząd nad nimi poruczyła arcybiskupowi mińskiemu, Wiktorowi Sadkowskiemu, który czas krótki mieszkał w Winnicy; już bowiem w 1794 r. przybył Joanicyusz Poloński, archirej podolski i osiadł w Szarogrodzie; w 1797 r. powstała tu szkoła duchowna ruska (seminaryum); ze wstąpieniem na tron Pawła i po utworzeniu gubernii w niniejszym jej kształcie, biskupowi podolskiemu kazano mieszkać w Kamieńcu (1799 r.) i tytułować się arcybiskupem podolskim i bracławskim. W tymże czasie i seminaryum przeniesiono do starego grodu Korjatów. W Szarogrodzie została „bursa" (szkoła przygotowawcza) i klasztor stanowiący archimandryą I klasy.

Taki to obecnie Szarogród — brudny, ciasny, mały, żydowski; gruzy na ziemi pozostałe ludzie uprzątnęli, lochy tylko na pola prowadzące dowodzą, jak dawniej znaczny obszar zajmowało miasto...